Niski
mężczyzna szedł po brukowanym chodniku na ulicy Pokątnej wraz ze swoją o trzy
lata młodszą siostrą. Brunet przemieszczał się w dość szybkim tępie, tak że
dziewczyna co rusz musiała go doganiać. Ślizgon ubrany w czarny t-shirt, szare
dresy i bordowe vansy, minął właśnie księgarnie ,,Esy i Floresy’’. Będąc już
przy sklepie Olivander’a, wytwórcy różdżek, przystanął na chwilę, szukając
wzrokiem towarzyszącej mu blondynki. Dziewczyna natomiast stała przy księgarni
i zaglądała do niej przez okna z wystawami. Westchnął cicho i obserwował z
daleka ukochaną siostrę. Nagle ze sklepu wyłoniła się banda rudzielców na czele
z Ginny Weasley.
- O zgrozo! – szepnął sam do siebie mężczyzna.
Nie chodziło o to, że nie lubił on najlepszej przyjaciółki swojej siostry, on jej
po prostu nienawidził. Dziewczyny dosłownie rzuciły się sobie w ramiona.
Wyglądało to przekomicznie, gdyż Wiewiórze
wypadły z kociołka wszystkie książki. Brunet zaśmiał się cicho i nadal
pozostawał w znacznej odległości od witających się przyjaciółek. Kiedy
,,duszenie się’’ nawzajem dobiegło końca, teleportował się do nich.
- Śpieszymy
się.- powiedział cicho, będąc blisko gryfonek. Dziewczyny wzdrygnęły się lekko.
- Tomlinson!
Chcesz, abym dostała zawału?! – wykrzyknęła rozwścieczona Ginevra, odwracając
się w jego stronę. Co rude to wredne – mugolskie powiedzenie idealnie zgadzało
się z charakterem młodej Weasley.
- Nie
wykluczam, iż to jest jedne z moich najskrytszych marzeń, Weasley- odpowiedział
złośliwie z cynicznym uśmieszkiem na twarzy. Lottie zgromiła go wzrokiem. Od
razu domyślił się o co chodzi. Otóż pewnego dnia obiecał swojej siostrze, że
postara się mówić do najmłodszej i
jedynej córki Weasley’ów po imieniu.
- Lottie, bo
się spóźnimy, do zobaczenia….. Ginevro.- ostatnie słowo dobitnie zaakcentował,
a niebieskooka blondynka skrzywiła się lekko. Po chwili odchrząknęła głośno i
zwróciła się do brata.
- No co? –
spytał zrezygnowany, naprawdę miał już dość oddychania tym samym powietrzem co
chodząca bomba zegarowa, czyli młoda Weasley.
- Obiecałeś
coś- warknęła, krzyżując ręce na piersi i tupiąc nóżką jak dziecko, gdy rodzic
nie chce kupić mu lizaka. Co ona sobie myślała? Rzucą się sobie w ramiona i
zaczną plotkować? A może, że staną się koleją Złotą Trójcą? Louis pokręcił z
zażenowaniem głową. Spojrzał na zegarek, byli już spóźnieni. Postanowił wziąć
sprawy w swoje ręce. Podszedł od tyłu do blondynki i przerzucił ją przez plecy
jak worek kartofli.
- TY IDIOTO!
PUŚĆ MNIE! NARCYZA O WSZYSTKIM SIĘ DOWIE! – krzyczała tak, jakby ktoś rzucił na
nią klątwę Cruciatusa. Louis zaśmiał się, a Lottie postanowiła dać sobie z tym
spokój. Opanowała się i postanowiła zamilknąć. Ludzie patrzyli na nich jak na
uciekinierów z ośrodka psychiatrycznego, mimo że tak dobrze ich znali. Chłopak
postawił ją dopiero przy sklepie z szatami Madame Malkin, gdzie czekała na nich
zdenerwowana ciocia Narcyza oraz zniecierpliwiony Draco, który po raz kolejny
nie mógł znaleźć idealnej szaty dla siebie.
Witajcie kochani!
Za nami prolog, który mam nadzieje przypadł wam do gustu :)
Rozdział 1 postaram dodać sie za tydzień, ale mogę wyrobić się z nim wcześniej.
Wiem, że miał być on dodany o 17:00, ale nie mogłam się doczekać rozwinięcia mojego opowiadania i zagościł na blogu dużo wcześniej.
Czytasz - komentujesz :)
Pozdrawiam i życzę miłego piątku!
Ruby Vine
Witajcie kochani!
Za nami prolog, który mam nadzieje przypadł wam do gustu :)
Rozdział 1 postaram dodać sie za tydzień, ale mogę wyrobić się z nim wcześniej.
Wiem, że miał być on dodany o 17:00, ale nie mogłam się doczekać rozwinięcia mojego opowiadania i zagościł na blogu dużo wcześniej.
Czytasz - komentujesz :)
Pozdrawiam i życzę miłego piątku!
Ruby Vine